|
Niemcy, sierpień 2014 r. |
Gdy odbyłam pierwszy rejs po patent
sternika morskiego do Szwecji - podjęłam decyzję, że jeszcze tu
wrócę, ale z rowerem i z moją przyjaciółką. I tak zrobiłam!
Pojechałyśmy zobaczyć na własne oczy jak wygląda infrastruktura
skandynawska (to już nasze – polskiego urzędnika pomysły nie
wystarczają? pomyślałby zapewne nasz urzędnik).
Wyjeżdżamy osobówką wczesnym
rankiem z Poznania do Świnoujścia, gdyż omijamy szerokim łukiem
TLK po kilku nieprzyjemnych sytuacjach z tym przewoźnikiem. W
Świnoujściu przesiadamy się na niemiecką kolej do Greifswaldu.
Nie jest to nasza pierwsza podróż pociągiem Deutsche Bahn, już
wcześniej zaznałyśmy tego luksusu dla rowerzystów. Bez
zdejmowania sakw, po prostu absolutny (odjazd?), raczej wjazd rowerem
z całym ekwipunkiem do pociągu. Tego nam bardzo brakuje w PKP i
ciekawe czy się tego doczekamy (No coś takiego! Bez zdejmowania
sakw? pomyślałby zapewne z całą życzliwością nieznany nam
bliżej urzędnik PKP).
|
Niemcy, koło Rostocka |
W Greifswaldzie rozpoczynamy podróż do
Rostocku drogą nr L19 przez Levenhagen i mijamy wioskę z
największymi polami golfowymi „Golfpark Strelasund” pod Grimmen.
Późnym popołudniem dojeżdżamy do Sanitz i zmieniamy drogę na
110.
Wjeżdżamy do Rostocku, a naszą uwagę przykuły nietypowe
okna i panele słoneczne na dachu… kościoła! Jak okazało się
później, był to kościół św. Mikołaja, który w latach 70-tych
zaprzestał swojej funkcji sakralnej. Poddasze
przerobiono na mieszkania, a wieżę kościelną na biuro
parafialne!
Robi się późno i pora na nocleg. W mieście nic
nie znajdujemy, więc kierujemy się na północ drogą L22 do Klein
Bentwisch. Tam za niewielką opłatą można było przenocować na
prywatnym polu namiotowym „Häschencamp Rostock”. Warunki były
niezłe i było to jedyne takie pole namiotowe w promieniu 8 km od
Rostocku. Następnego dnia jedziemy na zwiedzanie miasta, mamy czas
do popołudnia, kiedy na nas będzie czekał prom do państwa
duńskiego, do Gedser. Wracając do Rostocku zauważamy, że w tym
dużym mieście, bez trudu nowoczesne budowle stapiają się z
historyczną architekturą. Mijamy jeden z największych niemieckich
portów w Meklemburgii - Pomorzu Przednim. W oddali widzimy wysoką i
potężną wieżę kościoła św. Piotra – robimy kilka ujęć i
dojeżdżamy do centrum miasta. Na każdym kroku można było odczuć
ducha zabytkowych budynków, uwieczniałyśmy na zdjęciach między
innymi miejskie fortyfikacje, charakterystyczne budynki z czerwonej
cegły z czasów Hanzy, czy część baszty
rybackiej z kilkoma
historycznymi armatami. Nieopodal rynku wchodzimy do Kościoła
Najświętszej Marii Panny, który jest najstarszą gotycko - ceglaną
świątynią w Rostocku. Zbudowany na początku XIII w. symbolizuje
do dzisiaj potęgę hanzeatyckiego miasta. Pomimo bombardowań,
które przeszły przez miasto podczas II wojny światowej, kościół
został prawie nienaruszony. Wybija godzina dziesiąta, pora na
śniadanie. Przemierzamy deptak Kröpeliner Straße, aromat świeżego
pieczywa z okolicznych piekarni zaprowadził nas aż na plac
Uniwersytecki. Rozkoszujemy się bułeczkami przy Fontannie Radości
(Brunnen der Lebensfreude).
|
Rostock, Niemcy |
|
Rynek w Rostocku, Niemcy |
Później odwiedziny w informacji
turystycznej – zawsze się przydają mapy, pocztówki do bliskich i
kolejny magnes do kolekcji na lodówkę (teraz to raczej wielki
magnes z małą lodówką). Warto dodać ciekawostkę, że w
dzielnicy Rostocku, Warnemünde wakacje spędzał malarz Edward
Munch malując na plaży nudystów (może stąd ten ,,Krzyk”?).
Czas mijał i byłyśmy zmuszone opuścić już piękną scenerię
Starówki, przed nami było niecałe 9 km jazdy do portu.
|
Port w Rostocku |
|
Jaki punktualny prom! |
|
Witaj "Kronprinz Frederik" i pożegnanie Niemiec |
Bez
problemu przeszłyśmy odprawę biletową i wjechałyśmy do
wyznaczonego pasa (ordnung musi być) w oczekiwaniu na prom
„Kronprinz Frederik”. Po dwugodzinnym rejsie na południowy
kraniec duńskiej wyspie Falster powitał nas Gedser ze szpalerem
masztów z flagami Królestwa Danii. I tu nasze zdziwienie - jeszcze
nie opuściłyśmy portu, a już pierwszy drogowskaz dla rowerzystów
(lekka przesada z tymi rowerzystami, pomyślałby zapewne nasz
urzędnik od ułatwiania życia). Poczułyśmy ulgę, że dzięki
takim drobiazgom nasza podróż nie będzie trudna.
|
Gedser, Dania |
|
duńskie oznakowanie dla rowerzystów |
|
Duńska droga rowerowa |
Jedziemy drogą nr 9 do Nykobing
Falster i zmieniamy na nr E55 do Orehoved, aby przejechać przez most
Storstrøms (most drogowy i kolejowy, który przecina Storstrommen
między wyspami Falster i Masnedø).
|
między wyspami Falster i Masnedo, Dania |
|
Niesamowity widok! |
Ciężko się jechało ze
względu na wiatr, ale widok był niesamowity! Dojeżdżamy do
Vordingborg i dalej drogą nr 151 do Praesto na pole namiotowe. W
pierwszą noc w Danii przeżyłyśmy sporo emocji, gdyż obudził nas
ulewny deszcz i burza (jednak gdzieś nie wszystko jest tak dobrze
dla rowerzystów, pomyślałby zapewne nasz urzędnik). Przetrwaliśmy
i my, i mój wieloletni namiot. Koło południa, po ustaniu ulewy
wyruszyłyśmy do Kopenhagi przez Koge drogą nr 151.
|
Droga nr 151, Dania |
|
Koge, Dania |
|
Do Kopenhagi tuż tuż |
Droga rowerowa
wręcz niebiańska (na chwilę zamknęłam oczy i zamarzyłam, że to
u nas). Przerwę robimy w Koge - skromne miasto z szachulcowymi
domkami, z najlepiej zachowanym średniowiecznym rynkiem. To jedno z
najstarszych miast portowych Danii. Zostało jeszcze 38 km do Stolicy
Królowej Małgorzaty II i skręcamy w stronę Rodovre na Absalon
Copenhagen Camp na 2 noce.
Następny cały jeden dzień
zostawiłyśmy na zwiedzanie stolicy Danii. Kiedy znalazłyśmy się
w centrum, mimo przebudowy ulic, przejazd rowerem jest bezwzględnie
zachowany: czytelnie oznakowane zjazdy i wjazdy dla rowerzystów na
jezdnię, osobne sygnalizacje świetlne a drogi rowerowe i jezdnie
dla samochodów są często prawie tej samej szerokości (to już
przesada, żeby sam ,,Król szos” miał tyle samo miejsca co
skromny dwukołowiec, pomyślałby zapewne nasz urzędnik). Nie ma co
się dziwić, że Kopenhaga jest jedną z rowerowych stolic świata.
Pozostaje nam zazdrościć. Pierwszy przystanek: park rozrywki
Tivoli. Tu można dopatrywać się pierwowzoru Disneylandu. Jednak
omijamy to miejsce, ciesząc oko charakterystycznym wejściem do
Ogrodów Tivoli. Wałęsamy się po ulicach i podziwiamy
architekturę.
|
Kopenhaga, W tle Pałac Amalienborg |
|
Kościół Marmurowy-wyznanie luterańskie |
|
"Klucz do przyszłości" Kim Michael |
Duńczycy to liderzy światowego wzornictwa:
ponadczasowa prostota, funkcjonalność i wysoka jakość materiałów.
Wjeżdżamy na plac ratuszowy.
|
Cytadela, Kopenhaski Kastellet |
|
Absalon |
I tu znajduję odpowiedź na swoje
pytanie: skąd Absalon? Wystarczyło spojrzeć na Ratusz Kopenhaski,
gdzie wisi pozłacana figura - to Absalon, biskup i polityk duński,
który podobnie jak lepiej znany kardynał Richelieu, de facto
rządził krajem (Danią w XII w.). Prowadził politykę ekspansji
przeciw Słowianom. Sam osobiście brał udział w wyprawach morskich
(swoją drogą ciekawe, czy lepiej rąbał toporem, czy posługiwał
się pastorałem?). W każdym bądź razie lepiej, że żył wtedy.
Obok ratusza dostrzegamy kolumnę -
pomnik dwóch Wikingów grających na lurze (na lurze? kiedyś to był
przebój, niestety nie muzyczny, dworcowych restauracji).
|
Czemu mamy tak mało dróg rowerowych w Poznaniu! |
Przejechałyśmy przez Nowy Rynek, który przylega do Starego Rynku
aż do Strøget – najdłuższego w Europie handlowego deptaku,
który ma około 1,2 km długości i to było jedyne miejsce gdzie
trzeba było zejść z roweru (od wielkiej ilości sklepów i nam
zakręciło się w głowie, stąd przewidujący Duńczycy wprowadzili
w tym miejscu zakaz jazdy). Kierujemy się w stronę Amalienborg –
zespołu pałacowego, gdzie mieści się oficjalna rezydencja
duńskich monarchów i rodziny królewskiej (królowa nas nie
przyjęła, podobno nikt o naszej wizycie Jej Królewskiej Mości nie
doniósł, SKANDAL!) Zdążyłyśmy na uroczystą zmianę warty,
kiedy to w południe zaczyna urzędowanie gwardia z zamku Rosenborg,
dokonując widowiskowego przemarszu ulicami stolicy. Trzeba było
zadać sobie trudu, by zrobić pamiątkowe zdjęcie z gwardzistą
królewskim w czarno-niebieskim mundurze i charakterystycznej czapie
z futra niedźwiedziego, kiedy to chodził tam i z powrotem (podobno
po skończonej warcie mają kłopot z pójściem prosto). Po zmianie
warty, mijając konny pomnik Fryderyka V podjeżdżamy pod kościół
Marmurowy, zwany też kościołem Fryderyka. Jest uznawany za jeden z
największych w Europie za sprawą kopuły wzorowanej na kopule
watykańskiej. Widoczna jest z wielu miejsc Kopenhagi, górując nad
starą zabudową.
Po zwiedzaniu kościoła pedałujemy
zobaczyć pewną znaną na całym świecie nagą Dunkę – Małą
Syrenkę. Po drodze, na nabrzeżu w Nordre Toldbod natknęłyśmy się
na siedzącego 3 metrowego kolosa - „człowieka z żelaza”.
Wyglądał jakby go zgubili filmowcy z holywoodzkiego filmu
,,Transformers”. Z bliska można było zobaczyć z czego się
składa: z błyszczących części samochodów, motocykli, sprzętu
szpitalnego, a nawet maszyn do szycia. Autorem kontrowersyjnej rzeźby
„Zinkglobal” (Klucz do przyszłości) jest duński artysta –
Kim Michael.
|
Port Nyhayn |
Wreszcie na nabrzeżu Langelinie,
stojąca na głazie, jak mówią na nią Duńczycy – Den Lille
Havfrue. Naguska przyciąga tłumy turystów i każdy musi sobie
zrobić zdjęcie na jej tle, zastanawiając się pewnie jak Ona to
robi? Co robi? Zachowuje piękną figurę, a waży całe 175 kg!
Stamtąd już niedaleko do XVII
wiecznej Cytadeli. Kopenhaski Kastellet. Jest ona ostatnim zachowanym
elementem wałów obronnych i jedną z najlepiej zachowanych
fortyfikacji w północnej Europie. Wyjeżdżamy z cytadeli przez
bramę Królewską, w oddali widzimy smukłą wieżę należącą do
jedynego kościoła anglikańskiego w Danii – kościoła św.
Angola, pardon św. Albana. Wracamy znów przez centrum, i robimy
postój na posiłek przy Christianhavn Kanal. Szczególną uwagę
przykuwa wieża budynku, zwieńczona hełmem z czterech splecionych
ze sobą smoczych ogonów. Ów budynek to najstarsza duńska giełda
– Børsen, więc smocze
ogony są jak najbardziej na miejscu (jak można pomylić ogon smoka
i rekina – uwagę kieruję do pomysłodawcy określenia ,,rekiny
biznesu”) Po małej przerwie kierujemy się w
stronę zabytkowej dzielnicy Christianshavn z wartym odwiedzenia
barokowym kościołem Zbawiciela Vor Frelsers Kirke.
|
kościół,99-metrowa wieża |
Ten najwyższy, czynny kościół
przyciąga uwagę 99-metrową wieżą, na którą można wejść po
400 zewnętrznych spiralnych schodach. Kościół jest zupełnie
inny, niż reszta duńskich świątyń – wnętrze z miejscami dla
wiernych na galeriach i ołtarzem przypomina teatr.
|
Być Kapitanem, Muzeum Marynarki |
|
w środki Muzeum-polecam! |
Dalej pedałujemy wzdłuż kanału i
obowiązkowy przystanek – Muzeum Marynarki Wojennej, Orlogsmuseet.
Pełno tu przepięknych modeli okrętów i makiet portów, są też
przedstawione bitwy morskie, w których brała udział Dania. Po
nasyceniu wystawami zmierzamy wzdłuż kanału do najbardziej
obleganego miejsca – portu Nyhavn. Po obydwóch stronach kanału
portowego można podziwiać kolorowe stare domy kupieckie z XVII i
XVIII wieku. W trzech z nich mieszkał J.Ch. Andersen. Niezwykły
klimat tego miejsca tworzą też zacumowane do kei łodzie, barki i
statki. To bardzo gwarne miejsce, wzdłuż ulokowane są rozmaite
restauracje, zawsze pełne gości. Słońce powoli zachodzi, ale
nadal czujemy niedosyt zwiedzania, więc wracamy na plac Ratuszowy i
na skraju tego placu robimy sesję zdjęciową z rzeźbą Andersena.
Zainspirowane info o nowym moście rowerowym, wijącym się niczym
wąż pojechałyśmy do handlowej dzielnicy Vesterbro aby osobiście
przetestować „Cykelslangen”.
|
Do dziś uwielbiany Andersen |
Przejazd pomarańczową kładką
potęguje wspaniałe wrażenia, jakie dostarcza widok zatoki w
centrum miasta. Podjeżdżamy do słynnego browaru Carlsberg,
producenta ,,prawdopodobnie najlepszego piwa na świecie”.
Przejeżdżamy przez imponujące wejście, zwane Bramą Słoni. Nad
głowami 4 słoni umieszczono złotymi zgłoskami życiową dewizę
założyciela browaru, Carla Jacobsena: Laboremus pro Patria
(Pracować dla kraju).
|
Nowoczesny most rowerowy-pomarańczowa kładka |
Po całym dniu
zwiedzania Kopenhagi stwierdzamy, że tutaj rower to potęga. Prawie
na każdym chodniku, jezdni są specjalnie wydzielone trasy rowerowe,
specjalne wielopiętrowe boksy rowerowe przy przystankach kolejowych
(A nie mówiłem – pomyślałby zapewne nasz urzędnik, że niby
jak się tym cyklistom odpuści to wejdą na chodnik, jezdnię,
przystanki…) Pomysłowość tamtejszych konstruktorów sprawia, że
jest to najbardziej efektywny środek lokomocji.
|
Dworzec Kopenhaski do Malmo, Dania |
|
W Banie Kopenhaga-Malmo |
|
Przejazd najsłynniejszym mostem nad cieśniną Sund |
|
półgodzinna jazda-wygoda!!! |
|
Malmo, Szwecja |
Kolejny dzień rozpoczynamy operacją o
kryptonimie „Potop”. Pojedziemy najdłuższym mostem -
europejskim łączącym dwa kraje. Przebiega nad cieśniną Sund i
łączy Kopenhagę z Malmö. Kupujemy bilety w automatach na dworcu
głównym – Kobenhavn H. I kolejne miłe zaskoczenie – wsiadamy
do pociągu bez zdejmowania sakw. Pociąg, co za nuda – czysty,
wygodny, punktualny (spóźnił by się chociaż minutę, ku radości
naszego urzędnika).
Pogoda nam dopisuje podczas
30-minutowej jazdy przez most, po 3 km widzimy w cieśninie farmę
wiatrową – Middelgrunden. Żałujemy, że nie można przez ten
most przejechać się rowerem, ale przy gorszej pogodzie mogło by
się to skończyć zdmuchnięciem do wody. Bywa, że nawet zamykają
ten most dla samochodów. Od strony duńskiej most zmienia się w
podziemny tunel. Ponoć jest pomysł wybudowania specjalnej tuby
rowerowej jako trzeciego poziomu mostu. I ktoś chyba nie orientujący
się, (nie rowerzysta) napisał ,,...Źle się dzieje w państwie
Duńskim…” (pewnie jakiś zazdrosny Angol). Warto tu przyjeżdżać,
podziwiać i przenosić do nas rowerowe pomysły (A po co? Komu to
przeszkadza, cyklistom?, oni zawsze byli podejrzani, pomyślałby
zapewne nasz dzielny urzędnik). Podobno był tu przed wiekami
niejaki Czarnecki z kolegami (może w tej sprawie?), ale nie na
rowerach tylko pojazdami konnymi i nie z przewodnikami w ręku tylko
ze sprzętem, którego może używał wspomniany wcześniej biskup
(a nie można jak hetman, na koniu, bez specjalnych ścieżek,
światełek, boksów pomyślałby zapewne nasz urzędnik).
|
Malmo, Szwecja |
Na ziemi szwedzkiej lądujemy w Malmö,
spokojnym i zadbanym mieście. Jest klasyfikowane jako jedno z
najbardziej przyjaznych rowerzystom miast świata, o czym same się
przekonałyśmy. Po odpoczynku na rynku Stortoget oglądamy ratusz z
1546 roku. Wyruszamy przez dzielnicę Rosengard na drogę nr 101
potem na nr 9 do Ystad.
|
Szwedzka sielanka |
|
Ystad! Szwecja |
Malownicza trasa rowerowa wzdłuż
południowego wybrzeża Szwecji. Ystad, miasteczko portowe znane z
największej średniowiecznej starówki w Skandynawii. Do dziś może
ona pochwalić się XIII-wiecznym układem uliczek i całym mnóstwem
szachulcowych kamienic. Bajecznie!
|
Ystad, Szwecja |
|
typowo domki szwedzkie |
|
Starówka w Ystad |
Porzucamy gościnną dla rowerzystów
Szwecję i płyniemy na Bornholm, do Ronne. Katamaran „Leonora
Christina”, jest urządzonym w stylu skandynawskiego design, czyli
prosto i oszczędnie.
|
Na "Leonorze" |
|
Wyspa Bornholm! Dania |
|
W środku Leonory |
|
Na tle pięknej Leonory skąd przypłynęłyśmy z Ystad |
|
|
|
Ronne, Bornholm-Dania |
Po zwiedzaniu miasta wyruszamy na północ
wyspy do Zamku Hammershus przez Hasle i Vang. Zanim dotarłyśmy do
Helligpeder trzeba było zacisnąć zęby i pokonać rowerami z
sakwami stromy podjazd, który ma prawie 70 metrów wysokości!
Wysportowane i zaprawione w rowerowych bojach, polskie łydki i uda
dały radę. Rowerzysta to jest TO! A nie jakiś użytkownik ,,króla
szos”, co DWA kółka to nie cztery! We wspaniałych nastrojach
(jak to u rowerzystów) i przy dobrej pogodzie podziwiamy na
horyzoncie zarysy brzegów Danii.
|
Wędzarnia ryb w Hasle, Bornholm |
|
sielanka bornholmska |
|
Trasa żwirowa-kamieniołom granitu |
Dalej trasą żwirową tuż obok
kamieniołomu granitu Moselokken, jednego z niewielu w których trwa
wydobycie, docieramy do ruiny zamku Hammershus, gdzie zostawiamy
rowery na parkingu.
|
Zamek Hammershus, Bornholm |
Sam zamek był największą średniowieczną
fortecą w Europie Północnej. Robi się późno, szukamy noclegu
wpierw w Egelokke w tzw. natur camp, ale niestety nie było miejsc,
późnym wieczorem znajdujemy eleganckie pole namiotowe pomiędzy
Allinge a Tejn.
|
Podano do stołu, Bornholm |
Po śniadaniu zaliczamy wszystkie kościoły
rotundowe do Olsker.
|
Olsker, Bornholm |
|
drogi rowerowe na Bornholmie |
|
Malutkie,a wszystko jest |
|
Na Bornholmie zaliczyłyśmy 4 zabytkowe rotundy |
|
Widok z Rotundy |
Zmieniamy kierunek z południa na północ do
Gudhjem a po drodze napotykamy las Almindingen, największy las na
wyspie przez którego środek przechodzi imponująca dolina
szczelinowa Ekkodalen.
|
tajemnicza dolina Ekkodalen |
Ta dolina odpowie echem każdemu, kto
wykrzyczy pytanie. Ma prawie 10 km długości i jest absolutnie
wyjątkowa. W końcu docieramy do Gudhjem, który nas oczarował.
Jest pięknym i starym miasteczkiem rybackim z uroczymi stromymi
uliczkami, pełnym czerwonych dachów.
Nocujemy w Svaneke na polu
namiotowym, to ostatnia noc na ziemi duńskiej przed wyjazdem do
Polski. Jest położone najdalej na wschód Bornholmu. Następnego
dnia wyruszamy do największego zbioru kamieni kultowych –
menhirów w Louisenlund. Dalszą „wędrówkę” znajdujemy w Nexo
- drugie co do wielkości miasto na wyspie. Jest tu największy port
rybacki - mając jeszcze trochę czasu do odpłynięcia
postanowiłyśmy jeszcze pojechać pożegnalną trasą na południe
wyspy na plażę Dueodde. Robimy zdjęcia pamiątkowe i chwila
relaksu...
|
Nexo, Bornholm |
Tymczasem w Nexo czeka na nas polski katamaran, który po
niemiecko-duńsko- szwedzkich wydaje się malutki. Płyniemy, z
mroku zaczyna wyłaniać się kontur wybrzeża: rozległa, płaska
plaża, za którą dostrzec można wydmy i dwie wieże: kościelna i
latarnia morska. Polska! Wszędzie dobrze, ale najlepiej… (jak
zapewne, ale tym razem nie bez racji pomyślałby nasz urzędnik).
|
polskim katamaranem do Kołobrzegu |
|
|
Trasa:
Greisfald – Rostock – Gedser –
Koge – Kopenhaga – Malmo – Ystad – Bornholm – Kołobrzeg;
Dystans: 573 km;
Kraje: Polska, Niemcy,
Dania, Szwecja
Ciekawe/kluczowe
miejsca: Rostock – miasto o zabudowie hanzeatyckiej; Kopenhaga –
mieszanka architektury, kultury, kraina rowerów, Muzeum Marynarki
Wojennej, most rowerowy w dzielnicy Vesterbro, przejazd pociągiem
przez most nad Sundem - Øresund Bridge, Bornholm - kościoły
rotundowe, malownicze portowe miasteczka, drogi rowerowe nad brzegiem
morza
Bardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń